Wojna cieplarniana
Z pAmIęTnIkA nIeGrZeCzNeGo AnIołkA
Rywalizacja gospodarcza Chin i USA blokuje walkê o ochronê ¶rodowiskaNie mo¿emy dalej i¶æ t± drog± grzmia³ sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon na szczycie klimatycznym ONZ w Nowym Jorku. Po raz pierwszy w historii przedstawiciele 150 krajów ¶wiata debatowali, jak uchroniæ ludzko¶æ przed globalnym ociepleniem. Jednak szans na prze³om nie ma.
Do nowojorskiej siedziby ONZ przyjecha³o wczoraj 80 przywódców pañstw ¶wiata i osobisto¶ci, w¶ród nich prezydent Francji Nicolas Sarkozy, kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz ikona ekologicznej Ameryki Al Gore. W szczycie wzi±³ tak¿e udzia³ prezydent Lech Kaczyñski. Wielkim nieobecnym by³ George Bush, który zapowiedzia³ jedynie swoj± obecno¶æ na kurtuazyjnej kolacji. Podczas obrad reprezentuje go sekretarz stanu Condoleezza Rice.
Jak t³umaczy Bush, aby szczyt mia³ sens, do ekologicznej drogi trzeba najpierw przekonaæ Chiny. A te nie zamierzaj± po¶wiêcaæ rozwoju gospodarczego na rzecz ochrony ¶rodowiska. - Region Pacyfiku, który dzi¶ stanowi centrum globalnej gospodarki, wykpi³ siê od ograniczeñ, które gotowe by³y przyj±æ na siebie m.in. kraje Unii Europejskiej - mówi "Dziennikowi" duñski klimatolog Bjoern Lomborg.
Chiñczycy doganiaj± Amerykê i oblicza siê, ¿e w 2017 roku bêd± emitowaæ wiêcej szkodliwych dla ¶rodowiska gazów ni¿ Stany. Ju¿ dzi¶ oba kraje przoduj± w ich produkcji. A¿ 40 proc. dwutlenku wêgla trafia do atmosfery z chiñskich i amerykañskich kominów oraz rur wydechowych. Tymczasem 27 krajów Unii Europejskiej odpowiada zaledwie za 10 proc. ¶wiatowej emisji CO2. Liczby te ju¿ dzi¶ mówi± same za siebie.
Zarówno Chiny, jak i USA broni± siê jak mog± przed ograniczaniem swojego wzrostu gospodarczego w imiê zielonejpolityki - mówi w rozmowie z "Dziennikiem" ekspert ³an Scott. Powód? Amerykanie obawiaj± siê, ¿e zgadzaj±c siê jednostronnie na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, zostan± przegonieni gospodarczo przez Chiny, które nie przejmuj± siê zagro¿eniami ekologicznymi. Zarzucaj± te¿ Unii Europejskiej hipokryzjê. Twierdz±, ¿e walcz±c z globalnym ociepleniem, Unia chce pod pozorem szczytnych hase³ pozbyæ siê konkurencji w postaci szybko rozwijaj±cych siê gospodarek Dalekiego Wschodu.
Dlatego Waszyngton ma w³asny pomys³, jak unikn±æ k³opotliwych zobowi±zañ - chce zawrzeæ dobrowolny pakt z najwiêkszymi, a jednocze¶nie najbrudniejszymi gospodarkami ¶wiata, przede wszystkim z Chinami. W tym celu Waszyngton zwo³a³ na czwartek szczyt kilkunastu najwiêkszych trucicieli. Bush najprawdopodobniej ponowi wniosek, by uczestnicy tego szczytu zobowi±zali siê do dobrowolnego wprowadzenia u siebie limitów. W jêzyku dyplomacji "dobrowolny" oznaczajednak tyle samo co "nieprzestrzegany".
Walka o czyste ¶rodowisko na razie przegrywa wiêc rywalizacjê o przysz³y uk³ad si³ na ¶wiecie. - Oba mocarstwa dadz± sobie zielone ¶wiat³o do kontynuowania wy¶cigu. Walka z globalnym ociepleniem zejdzie na dalszy plan prognozuje Scott.
ONZ zastanawia siê, jak zmusiæ pañstwa rozwijaj±ce siê do walki z globalnym ociepleniem
Ekologia ofiar± Chin i Indii
¦wiat targany zmianami klimatycznymi coraz bardziej u¶wiadamia sobie, ¿e p³aci rachunki za b³êdy protoko³u z Kioto. Dokument nie uwzglêdni³ bowiem dwóch wschodz±cych potêg: Chin i Indii. Azjatyckie molochy, które razem skupiaj± niemal 40 proc. ludno¶ci globu, zostalywy³±czone z ograniczeñ emisji dwutlenku wêgla. Wczoraj ten b³±d na szczycie w Nowym Jorku próbowala naprawiaæ Organizacja Narodów Zjednoczonych.
Trzeba przerwaæ pat miêdzy krajami rozwijaj±cymi siê a uprzemys³owion± czê¶ci± ¶wiata - apelowa³ gubernator Kalifornii Arnold Schwarzenegger, nawi±zuj±c do dziwacznej sytuacji, która niemal zablokowa³a walkê z globalnym ociepleniem. Gwiazdora Hollywoodu i gubernatora Kalifornii, najbardziej ekologicznego stanu USA, s³uchali przedstawiciele ponad 130 krajów, którzy przyjechali na pierwszy klimatyczny szczyt ONZ.
Przygotowany dziesiêæ lat temu protokó³ z Kioto dotychczas g³ówne narzêdzie tej walki o zachowanie klimatu - k³ad³ ciê¿ar odpowiedzialno¶ci na barki 36 najbardziej uprzemys³owionych krajów ¶wiata. W my¶l dokumentu do 2012 r. powinny one ograniczyæ emisjê gazów cieplarnianych, m.in. dwutlenku wêgla, o 5 proc. w porównaniu z poziomem z roku 1990. Pozosta³e 130 krajów, które ratyfikowa³y protokó³, zosta³o spod tego obowi±zku wy³±czone. Autorzy protoko³u uznali bowiem, ¿e kraje rozwijaj±ce siê musz± najpierw nadrobiæ dystans wobec Zachodu i Japonii.
Dzi¶ z zacofania w du¿ym stopniu uda³o siê wyrwaæ Chinom, które s± ju¿ niemal równie wielkim trucicielem jak Stany Zjednoczone i odpowiadaj± za ok. 20 proc. ¶wiatowej emisji dwutlenku wêgla, gazu maj±cego wed³ug naukowców powodowaæ ocieplanie siê klimatu na Ziemi. Teraz na domiar wszystkiego - goni± je Indie.
Na znacz±ce ograniczenie emisji CO, musi zgodziæ siê Trzeci ¦wiat reprezentowany przede wszystkim przez Pekin i Delhi. Niestety, Europa - która ma ambicjê przewodziæ walce z ociepleniem klimatu - jest bardziej skoncentrowana na zaanga¿owaniu w ni± krajów bogatych. Tymczasem 40 proc. zanieczyszczeñ pochodzi obecnie w³a¶nie z krajów rozwijaj±cych siê. I ten udzia³ bardzo szybko ro¶nie - mówi "Dziennikowi" duñski klimatolog Bjoern Lomborg.
Nic zatem dziwnego, ¿e zachodni politycy coraz czê¶ciej mówi± o odpowiedzialno¶ci Trzeciego ¦wiata za ocieplenie klimatu. I dodaj±, ¿e w nowym dokumencie, który w 2012 r. zast±pi protokó³ z Kioto, limity emisji CO2 musz± zostaæ narzucone tak¿e Chinom i Indiom. Pañstwa te nie chc± o tym s³yszeæ i zas³aniaj± siê bardzo wygodnym argumentem: je¿eli przeliczyæ emitowane przez nie zanieczyszczenia na jednego obywatela, to pozostaj± daleko w tyle za Japoni± czy krajami Unii Europejskiej. Pod wzglêdem emisji dwutlenku wêgla na g³owê przeciêtny Chiñczyk czy Hindus du¿o mniej szkodzi ¶rodowisku ni¿ Amerykanin lub Polak.
Dlatego kraje rozwijaj±ce siê tak chêtnie podkre¶laj±, ¿e odpowiedzialno¶æ za ¶rodowisko spoczywa przede wszystkim na barkach rozwiniêtych spo³eczeñstw. Wskazuj± one ponadto, ¿e Stany Zjednoczone, najwiêkszy ¶wiatowy truciciel, nie ratyfikowa³y protoko³u z Kioto.
Do tej pory Waszyngton odpowiada³ im, ¿e dopóki Chiny czy Indie nie ogranicz± w³asnej emisji, on nie bêdzie wybiegaæ przed orkiestrê. Teraz siê to powoli zmienia. W USA s³abnie opór wobec koniecznego wprowadzenia redukcji gazów cieplarnianych, co wi±¿e siê z zahamowaniem rozwoju przemys³u. Sprzeciw ten by³ niemal sztandarowym has³em amerykañskiej polityki, dzi¶ bardzo czêsto mo¿na us³yszeæ, ¿e argumenty o gospodarczej rywalizacji z Azj± powinny ust±piæ trosce o przysz³o¶æ planety.
Amerykanie s± coraz bardziej ¶wiadomi spraw ekologicznych - mówi "Dziennikowi" Bonner Cohen z National Center for Public Policy Research. Odgrywaj± one ogromn± rolê w tocz±cej siê kampanii przed wyborami prezydenckimi. Bardzo prawdopodobne, ¿e nowy gospodarz Bia³ego Domu nie bêdzie unika³, tak jak prezydent Bush, na³o¿enia limitów - dodaje.
Nadziejê na zgodê miêdzy bogatyini i biednymi krajami niesie podpisane wczoraj w Nowym Jorku porozumienie o zatrzymaniu produkcji gazów niszcz±cych warstwê ozonow±, która chroni ¿ycie na Ziemi przed promieniowaniem z kosmosu.
Przyjêty przez 191 krajów dokument zak³ada, ¿e produkcja tych gazów zostanie do 2013 - 2015 zahamowana, a w 2030 r. przestan± one byæ w ogóle u¿ywane.
Trzeba przerwaæ pat miêdzy krajami rozwijaj±cymi siê a uprzemys³owion± czê¶ci± ¶wiata - apelowa³ gubernator Kalifornii Arnold Schwarzenegger, nawi±zuj±c do dziwacznej sytuacji, która niemal zablokowa³a walkê z globalnym ociepleniem. Gwiazdora Hollywoodu i gubernatora Kalifornii, najbardziej ekologicznego stanu USA, s³uchali przedstawiciele ponad 130 krajów, którzy przyjechali na pierwszy klimatyczny szczyt ONZ.
Przygotowany dziesiêæ lat temu protokó³ z Kioto dotychczas g³ówne narzêdzie tej walki o zachowanie klimatu - k³ad³ ciê¿ar odpowiedzialno¶ci na barki 36 najbardziej uprzemys³owionych krajów ¶wiata. W my¶l dokumentu do 2012 r. powinny one ograniczyæ emisjê gazów cieplarnianych, m.in. dwutlenku wêgla, o 5 proc. w porównaniu z poziomem z roku 1990. Pozosta³e 130 krajów, które ratyfikowa³y protokó³, zosta³o spod tego obowi±zku wy³±czone. Autorzy protoko³u uznali bowiem, ¿e kraje rozwijaj±ce siê musz± najpierw nadrobiæ dystans wobec Zachodu i Japonii.
Dzi¶ z zacofania w du¿ym stopniu uda³o siê wyrwaæ Chinom, które s± ju¿ niemal równie wielkim trucicielem jak Stany Zjednoczone i odpowiadaj± za ok. 20 proc. ¶wiatowej emisji dwutlenku wêgla, gazu maj±cego wed³ug naukowców powodowaæ ocieplanie siê klimatu na Ziemi. Teraz na domiar wszystkiego - goni± je Indie.
Na znacz±ce ograniczenie emisji CO, musi zgodziæ siê Trzeci ¦wiat reprezentowany przede wszystkim przez Pekin i Delhi. Niestety, Europa - która ma ambicjê przewodziæ walce z ociepleniem klimatu - jest bardziej skoncentrowana na zaanga¿owaniu w ni± krajów bogatych. Tymczasem 40 proc. zanieczyszczeñ pochodzi obecnie w³a¶nie z krajów rozwijaj±cych siê. I ten udzia³ bardzo szybko ro¶nie - mówi "Dziennikowi" duñski klimatolog Bjoern Lomborg.
Nic zatem dziwnego, ¿e zachodni politycy coraz czê¶ciej mówi± o odpowiedzialno¶ci Trzeciego ¦wiata za ocieplenie klimatu. I dodaj±, ¿e w nowym dokumencie, który w 2012 r. zast±pi protokó³ z Kioto, limity emisji C02 musz± zostaæ narzucone tak¿e Chinom i Indiom. Pañstwa te nie chc± o tym s³yszeæ i zas³aniaj± siê bardzo wygodnym argumentem: je¿eli przeliczyæ emitowane przez nie zanieczyszczenia na jednego obywatela, to pozostaj± daleko w tyle za Japoni± czy krajami Unii Europejskiej. Pod wzglêdem emisji dwutlenku wêgla na g³owê przeciêtny Chiñczyk czy Hindus du¿o mniej szkodzi ¶rodowisku ni¿ Amerykanin lub Polak.
Dlatego kraje rozwijaj±ce siê tak chêtnie podkre¶laj±, ¿e odpowiedzialno¶æ za ¶rodowisko spoczywa przede wszystkim na barkach rozwiniêtych spo³eczeñstw. Wskazuj± one ponadto, ¿e Stany Zjednoczone, najwiêkszy ¶wiatowy truciciel, nie ratyfikowa³y protoko³u z Kioto.
Do tej pory Waszyngton odpowiada³ im, ¿e dopóki Chiny czy Indie nie ogranicz± w³asnej emisji, on nie bêdzie wybiegaæ przed orkiestrê. Teraz siê to powoli zmienia. W USA s³abnie opór wobec koniecznego wprowadzenia redukcji gazów cieplarnianych, co wi±¿e siê z zahamowaniem rozwoju przemys³u. Sprzeciw ten by³ niemal sztandarowym has³em amerykañskiej polityki, dzi¶ bardzo czêsto mo¿na us³yszeæ, ¿e argumenty o gospodarczej rywalizacji z Azj± powinny ust±piæ trosce o przysz³o¶æ planety.
Amerykanie s± coraz bardziej ¶wiadomi spraw ekologicznych - mówi "Dziennikowi" Bonner Cohen z National Center for Public Policy Research. Odgrywaj± one ogromn± rolê w tocz±cej siê kampanii przed wyborami prezydenckimi. Bardzo prawdopodobne, ¿e nowy gospodarz Bia³ego Domu nie bêdzie unika³, tak jak prezydent Bush, na³o¿enia limitów - dodaje.
Nadziejê na zgodê miêdzy bogatymi i biednymi krajami niesie podpisane wczoraj w Nowym Jorku porozumienie o zatrzymaniu produkcji gazów niszcz±cych warstwê ozonow±, która chroni ¿ycie na Ziemi przed promieniowaniem z kosmosu.
Przyjêty przez 191 krajów dokument zak³ada, ¿e produkcja tych gazów zostanie do 2013 - 2015 zahamowana, a w 2030 r. przestan± one byæ w ogóle u¿ywane.
Mamy wspólne poczucie zagro¿enia
MARIUSZ JANIK: Jaka jest szansa, ¿e bogate kraje przekonaj± Chiny i Indie do ograniczenia emisji gazów?
MICHAEL GRUBB: Na pewno jaka¶ szansa jest. Wspólna ¶wiadomo¶æ zagro¿enia ju¿ istnieje. Co wiêcej, im bardziej w dyskusjê anga¿uj± siê Stany Zjednoczone, tym bardziej Pekin czy New Delhi s± sk³onne do wspó³pracy. Kluczowe pytanie brzmi czego kraje rozwijaj±ce siê oczekuj± od Zachodu w zamian za swój udzia³ w ograniczaniu emisji oraz w jakim stopniu Zachód zechce sprostaæ ich oczekiwaniom.
Rozumiem, ¿e sprowadza siê to do pytania, czy bogaci s± sk³onni dofinansowaæ biednych?
Albo do szerszego pytania: w jaki sposób to uczyniæ? Zachód chcia³by wspieraæ "realizacjê polityki ograniczania zanieczyszczeñ". Jednak gdy sprowadzimy to do konkretnych metod i dzia³añ, okazuje siê, ¿e istnieje ca³y wachlarz ¶rodków pomocowych. Trzeba jasno powiedzieæ: bez takiej pomocy wiele nie osi±gniemy. Równie¿ program spali na panewce, gdy Zachód bêdzie go traktowa³ wybiórczo. Kraje rozwijaj±ce siê regularnie przypominaj±, ¿e bogaci traktuj± problem ekologii z coraz wiêkszym lekcewa¿eniem. Trudno wiêc oczekiwaæ od nas mówi± - ¿e bêdziemy siê dostosowywaæ do zasad, których nawet wy nie przestrzegacie.
Chiny, Indie czy Brazylia twierdz± te¿, ¿e maj± "moralne prawo" do nieskrêpowanego rozwoju gospodarczego, który zosta³by gwa³townie zahamowany, gdyby chcieæ wprowadziæ limity emisji.
To emocjonalny; wiêc i trudny do zbicia argument. Jeden z tych, do których zawsze mo¿na siêgn±æ podczas negocjacji. Jest to jednak równie¿ sposób, by zademonstrowaæ, ¿e biedni oczekuj± pomocy od bogatych. Oczekuj±, ¿e Zachód pokryje przynajmniej znaczn± czê¶æ wydatków na proekologiczne inwestycje i strat poniesionych przy wprowadzaniu limitów. Nie wiemy na razie, co ma Zachód do zaproponowania.
Kluczem do kompromisu wydaj± siê byæ Stany Zjednoczone, do tej pory raczej obojêtne wobec problemów klimatycznych.
Administracja George'a W Busha przez lata podchodzi³a do problemu obojêtnie. Teraz jednak ro¶nie ¶wiadomo¶æ zagro¿enia w¶ród zwyk³ych Amerykanów. W ¶lad za tym zmienia siê podej¶cie polityków niemal wszyscy kandydaci w nadchodz±cych wyborach prezydenckich podkre¶laj± wagê zagadnienia. Zmiana warty w Waszyngtonie wzmocni zapewne politykê proekologiczn±.
Ile bêdziemy czekaæ na jej efekty? A¿ do wyga¶niêcia protoko³u z Kioto w roku 2012?
Raczej uwa¿am, ¿e w ci±gu najbli¿szych ³at mo¿emy oczekiwaæ prze³omu i jakiej¶ formy kompromisu. Zupe³nie otwart± rzecz± jest, jak ma ten kompromis wygl±daæ.
Gazeta Dziennik, Wtorek 25.09.2007