Obóz koncentracyjny dla dzieci
Z pAmIÄTnIkA nIeGrZeCzNeGo AnIoĹkA
W czasie drugiej wojny światowej w Łodzi powstał specjalny obóz koncentracyjny dla dzieci i młodzieży polskiej. Był to jedyny obóz tego typu na ziemiach polskich. Pomysłodawcą utworzenia takiego obozu był W Zirpins, szef łódzkiej kripo 5 II 1941 r.Obóz powstał ostatecznie na jesieni 1942 r., a pierwsi więźniowie pojawili się 11 XII 1942 r. W więzieniu gromadzono dzieci z ziem polskich włączonych do Rzeszy, oraz z GG. Obóz został podzielony na dwie części, dla chłopców i dziewczynek. Umieszczano w nim dzieci w wieku od 8 do 16 lat, ale w części przeznaczonej dla dziewcząt istniał blok dla dzieci poniżej 8 roku życia. Po ukończeniu przez dziecko 16 lat, wywożono je do obozu dla dorosłych.
Najwyższy stan liczebny więźniów miał miejsce w grudniu 1943. W obozie znajdowało się wówczas ponad 1300 małoletnich. Nie wiemy jednak nic o liczbie dzieci poniżej 8 roku życia, gdyż nie prowadzono żadnej formy rejestracji.
Warunki w jakich musiały żyć polskie dzieci były fatalne. Stawka żywieniowa była głodowa, niczym nie różniła się od stawki w obozie koncentracyjnym. Wszystkie dzieci które ukończyły 8 lat zmuszane były do pracy, która trwała 10-12 godzin. Dzieci pozbawione były jakiejkolwiek opieki zdrowotnej. Dopiero latem 1943 roku zatrudniono polskiego lekarza który mógł przyjmować tylko te dzieci które wyznaczał personel obozu. Tymczasem wśród maluchów panoszyły się wszelakie choroby: gruźlica, dur brzuszny, szkorbut, jaglica, obrzęki głodowe, etc. Skala umieralności była porażająca. Naddatek dzieciaki ginęły w wyniku ciężkiej pracy, bicia i tortur.
Obóz istniał do chwili wyzwolenia miasta. Przebywało w nim wówczas ok. 800 dzieci i młodzieży. Wielu z nich było w takim stanie krańcowego wyczerpania iż nie mogło o własnych siłach opuścić obozu.
Józef Witkowski tak opisuje w swojej książce ostatnie chwile dzieci w obozie:
"19 stycznia 1945 roku, w hitlerowskim obozie dla dzieci i młodzieży przy ul. Przemysłowej w Łodzi wybuchła panika wśród małych więźniów na wieść o spaleniu Radogoszcza. Wszystkie dzieci stłoczono w budynkach nr 51 i 54. Kiedy zakazano opuszczania pomieszczeń, niektórzy usiłowali wydostać się przez okna, inni wciągali ich z powrotem do środka. Wokół budynków krzątali się esesmani z pojemnikami. Jedni więźniowie krzyczeli i płakali, inni pozostawali obojętni na wszystko, co się wokół nich działo. Wszyscy jednak przeczuwali najgorsze. Obiadu w tym dniu nie wydano. Minuty ciągnęły się w nieskończoność. Dopiero około godziny 14.00 na drodze powstało zamieszanie. Ze wszystkich stron biegli esesmani z bronią w ręku, zajmowali miejsce w oczekujących samochodach. Nagle samochody ruszyły i opuściły obóz. Zapanowała cisza. Po jakimś czasie kilku więźniów wyszło niepewnie, żeby sprawdzić, czy załoga opuściła obóz. W kilka minut później obóz obiegła wiadomość, że nadeszła wolność. Kto tylko mógł opuszczał bloki i natychmiast cała gromada dzieci-widm wysypała się z obozu."