Bored to Death
Z pAmIęTnIkA nIeGrZeCzNeGo AnIołkA
Tworca tego serialu jest Jonathan Ames, facet w USA dosc znany, glownie dzieki jego felietonom dla New York Post, w ktorych podejmowal generalnie tematyke seksu. Jonathan Ames to rowniez nazwisko glownego bohatera Bored to Death - wymoczkowatego, kurdupelowatego, zdziebko neurotycznego, choc rowniez bardzo sympatycznego zydowskiego pisarza, ktory probujac przelamac tworcza niemoc, zainspirowany Zegnaj, laleczko Chandlera, zamiescil na craigslist ogloszenie oferujac swoje uslugi detektywistyczne. Efekt? Naprawde ciekawa i calkiem smieszna komedia, ktorej podstawowym atutem jest fajna zabawa motywami kina noir. Zreszta, wyobrazcie sobie Jasona Schwartzmana z powazna mina i w prochowcu, i juz bedziecie mieli dobry oglad sytuacji. Na drugim planie mamy natomiast kapitalnych Zacha Galifianakisa i Teda Dansona: pierwszy we wlasciwej sobie roli ospalego, lekko dziwacznego kumpla Jonathana, drugi w roli a'la Alec Baldwin w 30 Rock - zamoznego i ekscentrycznego redaktora popularnego magazynu. Swoja droga oboje rowniez probuja przelamac klopoty z kreatywnoscia (bohater grany przez Zacha to autor komiksow) - artystyczna niemoc to zatem motyw eksponowany w pewien sposob w serialu.Mimo generalnie cieplej oceny zaznaczam, ze serial nie stanowi komediowej rewelacji. Bardzo mi na swoj sposob przypomina 30 Rock - luzna, nieco nonszalancka narracja, sympatyczni bohaterowie, pozytywny klimat. Niby nic wielkiego, ale to naprawde bardzo przyjemne i czesto calkiem zabawne 30 minut seansu.
Wlasnie skonczylem osmy, ostatni odcinek pierwszego sezonu. Rozlozyl mnie dialog miedzy Jonathanem a jego trenerem od boksu:
Spoiler:
Trener: Stracilem dziewictwo w piatej klasie.
Jonathan: Jak miala na imie?
Trener: Ojciec Francis.
:)
Nie sposob nie polubic tych gosci.